Długo zastanawiałam się nad tym,
czy publikować ten wpis. Czy opowiedzieć, dlaczego tak mocno krytykuję polski
system edukacji, dlaczego uważam że jest to jedno z najgorszych doświadczeń,
jakie mogą spotkać w życiu młodego człowieka? Czy napisać o tym, jak szkoła zabija
kreatywność, pasję, próbując stworzyć miliony podobnie myślących ludzi? Tak jak
opowiadam o tym wielu osobom które spotykam, tak postanowiłam opowiedzieć tutaj
o tym, dlaczego nigdy więcej nie będę nauczycielem w szkole, która wpisuje się
w polski system.
Wyobraźcie sobie
pierwszoklasistę, który idzie pierwszego września do szkoły. Radosny, ciekawy i
pełen wiary w to, że przed nim najciekawsza z przygód. Pełen zapału wchodzi do
klasy... i w tym momencie rozpoczyna się mozolne niszczenie tego wszystkiego,
co mogło zaprocentować w przyszłości. Kilka lat później, a bardzo często kilka
miesięcy później ten sam pierwszoklasista z coraz mniejszym entuzjazmem wstaje
rano z łóżka, a pójście do szkoły traktuje jak przykry obowiązek. Ten sam
pierwszoklasista przestaje chcieć się dowiadywać, a naukę traktuje jak zło
konieczne. Radość zamienia się w zmęczenie, a pierwotna chęć współpracy w bunt
i niechęć. Wiara w siebie i poczucie możliwości zmieniania świata na lepsze
ustępuje miejsca poczuciu bezradności i niemożności kierowania własnym losem.
Kreatywność powoli zanika, a jej miejsce zastępują wyuczone schematy. Wartość
jednostki mierzona jest ocenami i tak zwanymi "osiągnięciami
szkolnymi", które ustalane są dla wszystkich - nie uwzględniając tego, że
każdy jest inny.
To ostatnie - czyli oceny - to
pierwszy z czynników, który krzywdzi młode umysły. O ile na początkowych etapach edukacji nie
jest to bardzo dotkliwe, o tyle na dalszych już mocniej wpływa na ucznia. Ocena
- to coś, co ma za zadanie WARTOŚCIOWANIE. Wskazywanie na to, co jest lepsze,
co gorsze; co mocniejsze, a co słabsze. Mądra ocena potrafi zrobić dużo
dobrego, jeśli jest informacją zwrotną na temat tego, co jest dobre, a nad czym
należy popracować, by było lepiej. Mądra ocena to ta, która bierze pod uwagę
nie tylko efekt, ale i proces. Oceny w polskich szkołach nie mają nic wspólnego
ze słowem mądrość. Po pierwsze oceniają tylko i wyłącznie wiedzę. Umiejętność
myślenia, wyciągania wniosków, oryginalne podejście nie ma żadnego znaczenia.
Uczeń ma umieć, nie myśleć. Często spotykam się z tym, że uczniowie zadający
dużo pytań są uważani za problematycznych, bo nie podporządkowują się
schematowi, w którym nauczyciel podaje wiedzę, uczeń ją przyswaja. Własne
zdanie na jakiś temat jest mniej ważne, niż konkretna wiedza. Owszem, wiedzę
warto mieć. Uważam, że ogólna wiedza jest ważna. Jednak zdecydowanie nie mniej
ważna, niż umiejętność samodzielnego myślenia! To tę umiejętność należy ze
starannością kształcić. Drugą kwestią, z
którą się nie potrafię pogodzić jest fakt, że najważniejsze są efekty pracy.
Nie jest ważne, że uczeń mniej zdolny z danego przedmiotu włożył ogromny
wysiłek w wykonaną pracę, mimo że efekt jest średni. To efekt jest oceniany.
Inny uczeń, naprawdę zdolny, poświecił na tę samą pracę dużo mniej czasu.
Jednak jego ocena jest lepsza. Bardzo szybko skutkiem takiego oceniania jest
zniechęcenie ciężko pracującego, gdyż wysiłek włożony w pracę nie został
doceniony. Na tych właśnie ocenach, wystawianych w tak niesprawiedliwy sposób,
budowane jest poczucie wartości ucznia. Bo przecież nikt nie zapyta, czy
rozwija swoje zdolności literackie czy sportowe. Podstawowym pytaniem jest:
"jaka jest twoja średnia"? Średnia, która o niczym nie mówi. Jedynie
o tym, ile dany uczeń jest w stanie "włożyć do głowy". Znam całą masę
ludzi, którzy w biegu za paskiem na świadectwie zgubili to, co tak naprawdę
kochali robić. Jedna słabsza ocena zabijała ich poczucie własnej wartości i
sprawiała, że przestawali w siebie wierzyć. Szkoda że nikt im nie powiedział,
że trója z matmy czy polskiego nie jest istotna, jeśli mają w życiu coś, co
sprawia im radość i jeśli do robienia tego w przyszłości dążą. Szkoda że nikt
nie dał im przyzwolenia na troszkę większe odpuszczenie jakiś dziedzin po to,
by stać się geniuszem w jednej, by osiągnąć coś wielkiego, czego nie da się osiągnąć,
dzieląc swoje siły na milion wcale nie tak ważnych zadań. To wszystko dla nic
nie znaczących piątek. W dalszym życiu nikt nie zapyta, czy na świadectwie od
góry do dołu były piątki i szóstki. W przyszłości, która nadchodzi po
zakończeniu edukacji trzeba pracować. Może to być praca sprawiająca radość,
pasja, a może być taka, która jest skutkiem dążenia do bezsensownego bycia
najlepszym we wszystkim - czyli tak naprawdę przeciętnym w każdej dziedzinie.
Kreatywność nie jest cechą pożądaną i rozwijaną w szkole, bo łatwiej jest
panować nad armią podobnie myślących osób- tak, jak jest wygodnie dla systemu.
I wiecie co? Uważam, że oceny w skali stopniowania powinny zostać zniesione
zupełnie. Jedyną formą jakiegokolwiek oceniana powinna być informacja zwrotna,
która zawierałaby w sobie to, co jest dobre jak i to, nad czym należy jeszcze
popracować. To miałoby prawdziwy sens, jeśli ocena rzeczywiście ma pomagać
uczniowi, a nie tylko stresować go i
krzywdzić.
Kolejną kwestią, której nie mogę
znieść w szkole, jest relacja ucznia z nauczycielem. Nie jest to relacja
symetryczna. Uczeń ma szanować nauczyciela, ale nauczyciel ucznia
niekoniecznie. Uczeń ma nauczyciela słuchać, ale nauczyciel często ignoruje to,
co uczeń na do powiedzenia. Brakuje w tym wszystkim podejścia partnerskiego -
czyli takiego, gdzie obie strony liczą się z sobą i mają tyle samo do
powiedzenia. W tym wszystkim dużą rolę odgrywa fakt, że uczeń traktowany jest
jako osoba, która nie wie, co jest dla niej dobre. Dorośli przywłaszczyli sobie
prawo wskazywania drogi, która według nich jest właściwa dla młodego człowieka.
I ten drugi najwcześniej nie ma tutaj nic do powiedzenia. Traktowany jest jak przedmiot,
którym można rozporządzać. Jak bezmyślne stworzenie, którym można dyrygować,
byle tylko się nie sprzeciwiał. Nie dziwię się, że w szkołach jest wysyp
buntujących się uczniów. Tylko w taki sposób potrafią podkreślać, że są
odrębnymi istnieniami, które tak naprawdę często lepiej od dorosłych wiedzą, co
dla nich lepsze. I gdyby tak zaufać i pozwolić podejmować takie decyzje, jakie
sami uznają za dobre, a potem pozwalać mierzyć się z konsekwencjami decyzji,
było by to cenniejsze niż setki wydawanych poleceń, które teoretycznie mają
skierować na dobrą drogę. Wiara w młodego człowieka to jedna z najpiękniejszych
rzeczy, jaką może otrzymać od dorosłego człowieka. Wiara nauczyciela w ucznia
potrafi zrobić więcej dobrego, niż wygórowane wymagania. Nauczyciel idący obok,
a nie przed, to prawdziwy skarb.
I tutaj koniecznie muszę
podkreślić to, że nie obwiniam nauczycieli za taki stan rzeczy, gdyż sami stają
się ofiarami systemu. Ile razy inicjatywa młodego nauczyciela jest zabijana, bo
nie jest zgodna z tym, czego oczekują wszyscy wokół... Tyle razy, żeby
zrozumiał, że nie ma miejsca na kreatywność, na twórcze podejście w pracy. Tyle
razy, żeby wiedział, że każde wyjście poza schemat zostanie skrytykowane i
zablokowane. Nietrudno w takiej sytuacji o utratę zapału, podporządkowanie się
i stanie się częścią tego zabijającego wszystko, co dobre, systemu. Dobro
szkoły, renoma budowana na ocenach jest ważniejsza, niż szczęśliwi uczniowie
którzy wiedzą, czego chcą. A dążenie do wypełnienia podstawy programowej
ogranicza wszelkie inicjatywy, które mogłyby ubogacić ucznia bardziej, niż
niejedna lekcja spędzona w ławce. I naprawdę, bardzo współczuję nauczycielom,
którzy muszą iść do klas liczących ponad dwadzieścia osób, gdzie skrzywdzeni
przez system uczniowie nie okazują chęci do współpracy, gdzie co druga lekcja
to walka o przeprowadzenie zajęć i o przetrwanie. Sama tego doświadczałam.
Jestem pełna podziwu dla tych osób które czują powołanie, by pracować w takim
miejscu.
Myślę, że bardzo duże znaczenie w
tym wszystkim ma to, jak społeczeństwo traktuje dziecko. U nas niestety często
jest tak, że jest ono "własnością" dorosłego, a nie odrębną
jednostką, która myśl i ma prawo o sobie decydować w dużo szerszym zakresie,
niż obecnie. Wina jest w tym, że dorośli wartościują dzieci nie poprzez ich
indywidualne, dobre cechy, ale poprzez oceny i osiągnięcia szkolne. Bardzo dużo
psuje ogromny brak zaufania i wiary w mądrość najmłodszych, ignorowanie ich
zdania i opinii oraz rozkazywanie, zamiast rozmowy i zrozumienia.
I powiem to, co powiedział już
przede mną Janusz Korczak, co powiedział Alexander Neil. W dzieci TRZEBA
UWIERZYĆ. Tak po prostu. Trzeba dać im możliwość podejmowania decyzji, trzeba
ich decyzje szanować. Dzieci mają prawo do tego, by czuły się kochane nie za,
ale pomimo. Nie za piątki, ale pomimo trójek. Dziecko to mały dorosły, a nie
bezrozumna istota. Wystarczy poczytać o szkołach edukacji demokratycznej, które
zyskują powoli na popularności. Tymi szkołami zarządzają uczniowie. To oni
głosują, ustalają zasady i wcale nie są mniej ważni, niż nauczyciele. To oni
decydują o losach szkoły, o swoich losach. I tak, to działa. Okazuje się, że
kiedy uwierzy się w dziecko i da mu wolność, potrafi ono podejmować naprawdę
dobre decyzje. Ale to wszystko zależy od nas, dorosłych. Od rodziców,
nauczycieli zależy, czy dziecko będzie wierzyło w siebie i w swoje możliwości.
Czy wyrośnie na człowieka który wierzy w to, że porażki to część życia, że
błędy to bardzo ludzka sprawa; że nie one wyznaczają wartość człowieka.
To nie ostatni wpis na taki temat.
Łatwo jest krytykować, trudniej przedstawić alternatywę. Ja tę alternatywę już od dawna mam. Będę
stopniowo o niej opowiadać, sięgając do wcześniej wspomnianych pedagogów,
którzy są dla mnie niepodważalnymi wzorami. Opowiem o tym, dlaczego dzieci nie muszą być grzeczne i posłuszne. O tym, jak potrafią samodzielnie decydować o swojej edukacji, już od najmłodszych lat. I o wielu naprawdę istotnych sprawach.
Dodam na końcu, że znam całą masę
nauczycieli, którzy naprawdę mają chęci, którzy starają się i dla których
uczniowie są najważniejsi. Ten tekst nie miał na celu krytykowania i atakowania
osób uczących, a jedynie systemu, który zmusza do wielu niechcianych przez nich
zachowań i decyzji.
Ktoś w końcu o tym powiedział!!! Nareszcie!!!
OdpowiedzUsuńBardzo odważnie. Jestem nauczycielem i podpisuje się pod tymi słowami!
OdpowiedzUsuńW stu procentach się zgadzam, ale niewiele jest takich osób, które mówi o tym głośno. Ja na przykład jestem wyniszczona już przez szkołę, a przede mną jeszcze ostatni rok nauki :)
OdpowiedzUsuńNa studiach pedagogicznych bardzo dużo osób przedstawia ten sam punkt widzenia ;)
OdpowiedzUsuńTak, wiem, na studiach i ja szerzej na to wszystko spojrzałam ;)
UsuńTak Tak Tak ! a już myślałam że to ja mam tylko taki pogląd o systemie edukacji. Ja edukację skonczylam calkiem nie dawno. Byłam uczennicą słabą, miałam duże kłopoty z nadązeniem nad programem i miałam luki od podstawówki z racji tego iż często chorowałam. Zawsze bolało mnie to że pomimo moich starań i chęci przyswojenia danego materiału np z matmy bo ztego miałam najwiecej kłopotu to i tak byłam zdeptywana ocenami albo 1 albo ledwo 2, dopiero później sama doszłam do tego że ocena to tylko liczba nic nie znacząca tak naprawdę, tłumaczyłam sobie w poźnjejszych etapach edukacji że wystarczy mi to by bylo dostać promocje do następnej klasy. Promocje ! jak to wgl brzmi ? zauważyłaś ? Uczeń nie czuje wtedy że coś mu się należy z jego chęci i wiary w to że tą naszą wiedze szkolną przyswqja tylko dowiaduje się z świadectwa że dostał promocje. Dla mnie te świadectwa powinny zniknąć albo znacząco się zmienić na odpowiedni papier wykazujący że się dziecko czegoś nauczyło. W szkołach powinny być programy które pomagają młodym ludziom dorosnąć do naszego co raz to trudniejszego życia. Oczywiście przedmioty jak J. polski Historia czy Matematyka powinny zostać bo to jeszcze nas jakoś kreuje, ale matma powinna uczyć logicznego myślenia a nie wbijania schematów na pamięć by dane działanie miało dobry wynik. Myślę że to co napisałaś jest prawdą wielką prawdą i że dużo osób tak myśli ale się boją do tego przyznać lub żyją wg schematów. :)
OdpowiedzUsuńTak, te wszystkie schematy... ja się wkurzałam, jak na matmie obliczałam coś po swojemu, wynik był dobry, ale sposób niezgodny ze schematem...
UsuńKilka tez jest bzdurnych. Z jakiej racji należy nagradzać wyższą oceną dziecka, jeśli nie prowadzi on do lepszego efektu? Sorry, ale w przyszłości w pracy nikogo nie będzie obchodzić, czy poswiecil na zadanie 5 minut, czy 5 godzin, ważne, żeby końcowy efekt był taki, jak należy. Jeśli nie umiesz zrobić zadania dobrze, nie ma znaczenia, jak bardzo się starasz.
OdpowiedzUsuńDalej - pogląd, że dziecko lepiej wie, co dla niego dobre, jest również śmieszny. Być może jest niewielki margines dzieci dojrzałych, u których to zadziała. Resztą trzeba kierować, jeśli nie chcemy mieć potem bandy leniwych rozwydrzonych nastolatków mających wszystko gdzieś. Nawet jeśli oznacza to, że mamy nimi sterować i mówić im, co jest dla nich dobre.
Po trzecie - wiedza jest ważniejsza niż kreatywność. Tak po prostu.
Nie mogę zgodzić się z tym, że wiedza jest ważniejsza niż kreatywność... Człowiek, który ma samą wiedzę, ale niczego nie potrafi zaproponować sam, będzie miał w życiu trudniej. W większości zawodów kreatywność, nowe projekty, pomysły i propozycje są cenniejsze, niż tylko wiedza.
UsuńPolecam zapoznać się z ideą edukacji demokratycznej i jej efektami - pokazuje to, że dzieckiem nie trzeba kierować jak bezmyślnym robotem.
O ocenach nie będę już pisała bo w tym tekście sporo o nich napisałam i zdania nie zmieniam.
Zgadzam się z każdym słowem. A komentarz powyżej pokazuje własnie dokładnie, jak myśli osoba uwikłana w system.
OdpowiedzUsuńNasz system edukacji jest rzeczywiście daleki od doskonałego, ale lepszy taki niż żaden ;)
OdpowiedzUsuńJakiś na pewno musi być. A lepszy lepszy, niż taki, jak jest XD
UsuńRzadko ktoś o tym temacie wypowiada się głośno - niestety. Moim zdaniem jest wiele do poprawienia w systemie edukacji, ale moja przedmówczyni ma nieco racji - lepiej taki, niż nie miałoby go być w ogóle! :)
OdpowiedzUsuńJa uważam, że lepszy dobry, niż taki, jaki mamy... bo jest naprawdę słaby.
OdpowiedzUsuńBardzo ważny temat ! Nie często poruszany ! Zgadzam się z Tb
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą na 100%. Nasza polska edukacja nie jest dobrze zorganizowana :(
OdpowiedzUsuńW samo sedno! W końcu ktoś o tym napisał 😌 brawo!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą pomimo tego, że sama w szkole pracuję, a właściwie nie pomimo tego, ale właśnie dlatego. Dziecko niestety nie zawsze jest podmiotem, często traktowane jest przedmiotowo. Już na początku edukacyjnej drogi często podcina się dzieciom skrzydła. Mojemu dziecku też je podcięto.Jednak oparcie miał we mnie, pozwoliłam mu wybierać i zawsze w niego wierzyłam i to teraz procentuje :). Nasz system oświaty i przerost aspiracji niektórych rodziców = koszmarne dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńO tak, mądry rodzic to naprawdę ogromnie ważna kwestia... Gratuluję pięknego podejścia! :)
UsuńŚwietny temat...tak jak piszesz, uczeń musi "podporządkować" się nauczycielowi i mimo że ma własne zdanie to lepiej aby go nie wypowiadał :(
OdpowiedzUsuńBardzo odważny wpis, ale jakże prawdziwy. Boję się jak to będzie, kiedy mój mały chłopczyk pójdzie do przedszkola, a później do szkoły. We mnie szkoła zabiła kreatywność, nie nauczyła mnie jak radzić sobie w dorosłym życiu i zniszczyła pewność siebie. Będę więc za wszelką cenę starać się o to, by nauczyć moje dzieci tego, czego szkoła nie była w stanie.
OdpowiedzUsuńOdważnie i bardzo prawdziwie (niestety) napisane.
OdpowiedzUsuńTen post jest taki prawdziwy
OdpowiedzUsuńMamo, jaki świetny wpis. Ze mną tak było w liceum gdzie był okropny wyścig szczurów a jeszcze gorzej na studiach gdzie rozkładali każdy temat na czynniki pierwsze. Znienawidzilam wszystko co kocham.
OdpowiedzUsuńJakie to jest mądre i prawdziwe! Podziwiam odwagę. Jetem nauczycielką i balabym sięnapisać o czymś takim.
OdpowiedzUsuńNasz system edukacji nie spełnia niestety swoich podstawowych zadań.
OdpowiedzUsuńA ja się z wieloma kwestiami nie zgadzam. Podpisuję się pod komentarzem z godziny 11:00. Jestem nauczycielem z pasją nie tylko w naszym niewydolnym systemie. Dorosło pokolenie ludzi roszczeniowych a teraz w młodym ludziom wkładamy do głowy, że powinni być nie tylko roszczeniowi ale i robić to co chcą. Tylko jednostki są kreatywne i odpowiedzialne. Większość ludzi idzie po najmniejszej linii oporu. Można oszukać system bez problemu tylko trzeba chcieć. Muszą chcieć rodzice, dzieci i nauczyciele. Wiele razy na lekcjach przyrody, biologii czy chemii dzieją się fascynujące rzeczy i wiele razy słyszę, że w domu nikt o tym słuchać nie chciał. Wszyscy pędzimy ale dzieci do nauki motywują głównie rodzice.
OdpowiedzUsuńMi najbardziej w tym całym systemie przeszkadza to, że dzieci są od małego uczone jak mają myśleć szablonowo. Kiedy jakieś wykazuje własny pomysł nawet jeśli niezgodny z oczekiwaniem to jest besztane i boi się wyrażać swoje opinie i myśli jeśli nie jest to kopiuj wklej z podręcznika.
OdpowiedzUsuńW sunie to mi na naszą oświatę brak słów :-(
OdpowiedzUsuńDobrze, że w końcu ktoś odważył się napisać prawdę :)
OdpowiedzUsuńWow, bardzo odważny wpis! Zgadzam się z tobą po części ponieważ wiem na swoim przykładzie na początku dużo sił i zapał a teraz uczę się bo to jest obowiązek. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiestety polski system edykacji nie jest najlepszy... mam nadzieje że gdy będę miala dzieci to się to zmieni. Oby tak było.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się, nauczyciele są różni szkoły także, etap opisywany to Dojrzewanie. Tak może nie zawsze szkoła nam to ułatwia jednak ona nas ma edukować i uczyc zycia, gdy rzuca kłody pod nogi to po to by przygotować nas na przyszłość. W zyciu dorosłym nie jest równie kolorowo, ludzie są różni. Szkole można wybrać, zmienic, a z nauczycielem porozmawiać, jest wiele możliwości. Szkoła uczy przede wszystkim zycia i kontaktów między ludzkich,przystosowywania się do środowiska. Jeśli ktoś jest silny przebrnie przez to, jasne nie bez śladów na psychice ale idealnie nigdy nie będzie .
OdpowiedzUsuńSzkoła nie uczy życia. A jeśli uczy kontaktów międzyludzkich, to nie tych, które są najzdrowsze. Niestety. Prawdziwa, dobra szkoła powinna uczyć tego, że uczeń jest naprawdę w stanie sobie z wszystkim poradzić, bo jest dobry, bo jest wartościowy i ma możliwości panowania nad swoim życiem. Niestety bardzo mało jest szkół w Polsce, które właśnie tak oddziałują.
UsuńFajnie, że ktoś to napisał. Ja już niestety jestem zniszczona przez ten chory system. Co z tego, że mam pasek po ukończeniu gimnazjum? Celujące, bardzo dobre? Z przedmiotu na którym mi zależało najbardziej, to jest biologia, mam dobrą.
OdpowiedzUsuńnajgorsze jest to, że o zmianach w systemie nauczania decydują ludzie, którzy nie są nauczycielami, nie pracują z młodzieżą i dziećmi i nie mają pojęcia o potrzebach! Tworzymy pokolenie idiotów, którzy nie będą potrafili samodzielnie myśleć... czyżby taki był cel!?
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane - trafiłaś w samo sedno! Nasze twórcze myślenie jest zabijane przez ten chory system oświaty!
OdpowiedzUsuńJak zawsze w takich spornych tematach panują podzielone zdanie. System może i jest beznadziejny, jednak dzieciaki są pod opieką nauczycieli, a nie bezumyslowych robotów. Dobry i inteligenty belfer potrafi wypośrodkować bzdury od faktów. Nie potrzebnie też panikujesz słowami- kolejne pokolenie idiotów itp, spójrzmy na uczniów innych europejskich miast, jakie mają braki! Pomijam już, że jest coś takiego jak dom rodzinnym, w którym można dzieciom przekazać pożyteczna wiedzenia i punkt patrzenia! Coraz więcej interaktywnych muzeów, centrum nauki itp. Idąc tym tokiem myślenia,studia też sa nic nie warte, wykłady z prezentacji multimedialnych i tyle. Wszystko zależy od nas samych- zarówno w roli dziecka, rodzica itp. Kończyłam polską, publiczna szkole nie dawno- i nie przepraszam-nie czuje się idiotą. A nauczyciele łamali nie raz system wskazując na jego niedoskonałości. Nikt głowy za to jie stracił.
OdpowiedzUsuńNigdzie w tekście nie użyłam stwierdzenia "pokolenie idiotów". Po pierwsze nie wyrażam się w taki sposób, po drugie wcale tak nie sądzę .
UsuńMam takie samo zdanie o ocenach. Zawsze uważałam, że powinno się zmienić system oceniania w szkołach.
OdpowiedzUsuńOpisałaś wszystko tak jak to wygląda...niestety... mam takie samo zdanie
OdpowiedzUsuńOo w końcu ktoś powiedział co o tym sądzi 😁
OdpowiedzUsuńO jej, jakie to mądre, jakie prawdziwe! Nie wiem ile masz lat autorko, ale to bardzo dojrzałe, otwarte podejście, jestem pod wrażeniem! (ze zdjęć wnioskuję, że lat niewiele, tym bardziej jestem pod wrażeniem)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w stu procentach i całe szczęście nie mam dzieci i nie muszę na to wszystko patrzeć na co dzień!
OdpowiedzUsuńPolski system edukacji jest tragiczny ale mysle ze nie posłanie dziecka do szkoły wciaz jest bardziej krzywdzące niż posłanie
OdpowiedzUsuńTo zależy. Można to fajnie obejść - edukacja domowa, a dziecko dać do szkoły edukacji alternatywnej, która prawnie nie jest jako szkoła, ale naprawdę może nauczyć więcej niż systemowa ;)
Usuńtja, ja się nigdy nie spotkałam z większą niesprawiedliwością niż w szkole... wiele ocen zależy od sympatii nauczyciela... ;v
OdpowiedzUsuńOdważny wpis aczkolwiek nie do końca popieram. Najłatwiej całe zło zrzucić na system, ale powiedzmy szczerze gdyby w szkołach byli sami nauczyciele którzy z pasją podchodzą do zawodu nieustannie doskonalący się, kreatywni, poszerzający swoją wiedzę i umiejętności, mający przede wszystkim na uwadze dobro dziecka, z prawdziwą charyzmą i caly czas szukający nowych rozwiązań edukacja nabrałaby dużo lepszego wymiaru. Każdy z nas pamięta choćby jednego nauczyciela na ktrórego lekcje chciało się uczęszczać. Niestety w tym zawodzie jak i w innych sferach życia trzeba zaczynać od SIEBIE. Gdyby każdy nauczyciel tak pomyśłał zmieniło by się wiele...Szkołe tworzą przede wszystkim NAUCZYCIELE i UCZNIOWIE, przecież nikt nie zabrania nauczycielowi kształtować w uczniach poczucia własnej wartości, wzmacniania dobrych stron, czy kreatywnego myślenie wręcz to jest jego obowiązkiem. Nie twierdzę że nasz system jest super, na pewno dobrze byłoby wprowadzić zmiany ale osobiscie czasem bardziej niz system zmienilabym połowę grona pedagogicznego gdzie niestety w swojej pracy spotkałam sie z rywalizacją, obmawianiem koleżanek, tworzeniem koalicji i ci sami ludzie narzekają na system paradoksalnie sami tworząc poniekąd ten caly obraz szkoły.
OdpowiedzUsuń