Odkąd powstał ten blog, chciałam napisać o weselu bezalkoholowym - ale odkładałam to i odkładałam... Jednak spojrzałam na listę tematów, które chciałabym poruszyć na blogu, i postanowiłam w końcu napisać właśnie o tym. Choć mniejsze niż kiedyś, wesele na którym nie ma alkoholu nadal budzi kontrowersje. Sami z mężem spotkaliśmy się z ogromnym niezrozumieniem, kiedy dzieliliśmy się zamiarem zorganizowania właśnie takiego wesela. Jednak żaden argument nie był wystarczająco mocny i nie przekonał nas do zmiany podjętej decyzji. Na naszym weselu nie było żadnego alkoholu (nawet szampana na początku) i nie było takiego momentu, żebyśmy żałowali braku alkoholu.
Powodów takiej decyzji było wiele. Oboje jesteśmy abstynentami. Dawno temu wybraliśmy taką drogę życia i wiedzą o tym wszyscy, którzy nas znają. Oboje nie czulibyśmy się dobrze, podając alkohol, co byłoby sprzeczne z promowanym przez nas stylem życia - życia bez alkoholu. Alkohol nie jest potrzebny do niczego, co sprzyja dobru. Dlatego podawanie go ludziom świętującym z nami wstąpienie na nową drogę życia, cieszącym się wraz z nami faktem, że na zawsze połączeni jesteśmy węzłem małżeńskim, byłoby zupełnie sprzeczne z celem tego spotkania. Już pierwszego dnia trwania naszego małżeństwa zadeklarowaliśmy, że wybieramy trzeźwość - tę bez kompromisów (wszyscy odwiedzający nas wiedzą, że nie zostaną w naszym domu poczęstowani alkoholem - nigdy i przy żadnej okazji). Bardzo ważnym dla nas było to, by jako osoby wierzące, promować trzeźwość, do której Kościół tak mocno ostatnio nawołuje.
Kolejną ważną kwestią dla nas był przykład, jaki dajemy najmłodszym. Mogliśmy im pokazać, że wszelkie zabawy i imprezy nie muszą opierać się na alkoholu. Zwłaszcza, że to trzeźwość jest naturalnym staniem u człowieka - a według nas ten naturalny stan wystarczy, by dobrze się bawić. Nie obawialiśmy się też, że jakakolwiek niepełnoletnia osoba napije się podawanego przez nas alkoholu - czego świadkami często jesteśmy na innych weselach.
Bardzo często, zwłaszcza w Internecie, nazywani byliśmy egoistami, zarzucano nam, że nie dbaliśmy o gości, tylko o samych siebie. Brzmiało to tak, jakby goście nie mieli jedzenia, napojów, miejsca przy stole, muzyki przy której mogli się bawić... a my nie podaliśmy jedynie alkoholu. Zarzucano nam, że wesele jest dla gości i to ich samopoczucie jest najważniejsze - a oczywiście bez alkoholu musiało być okropne. Jednak ja mam zupełnie inne zdanie na ten temat. Dzień ślubu, wesele, to takie momenty, kiedy para moda ma się czuć najlepiej. Oczywiście że ważnym jest, by zadbać o gości. Jednak sam brak alkoholu nie jest wyrazem braku szacunku do nich, a jedynie decyzją, którą para młoda podjęła z konkretnych powodów. Nasi goście bawili się naprawdę dobrze i nie zdarzył się żaden z przewidywanych przez innych scenariuszy pod tytułem "nikt się nie będzie bawił i wszyscy wyjdą z wesela przed północą". Do samego końca naprawdę wiele osób bawiło się, a brak alkoholu we krwi nie psuł nastrojów.
Oczywiście o fakcie, że na weselu nie będzie alkoholu, informowaliśmy gości dużo wcześniej. Taka informacja była także w zaproszeniu, by nikomu to nie umknęło. Na początku spotykaliśmy się z ogromnymi sprzeciwami ze strony różnych osób, jednak byliśmy naprawdę pewni podjętej decyzji i po jakimś czasie wszyscy przestali namawiać nas do odstąpienia od tego zamiaru. Argumentów przeciw temu słyszeliśmy dużo - od tego, że goście nie będą się bawić, poprzez to że wstydem jest nie podać alkoholu, aż po przytoczenie fragmentu z Pisma Świętego, gdzie Pan Jezus przemieniał wodę w wino (co było jego rzekomym poparciem dla spożywania alkoholu na weselu). My postanowiliśmy uwierzyć w zapraszane przez nas osoby i w to, że alkohol nie jest im niezbędny. Wstydem dla nas by był podać alkohol, kiedy sami promujemy życie bez tej używki, a na argument o fragmencie z Pisma Świętego po prostu polecaliśmy zapoznać się z tym, co naprawdę jest tam istotne oraz z postawą Kościoła wobec alkoholu.
Czy żałujemy podjętej decyzji? Oczywiście, że nie. Cieszymy się, że cały ten dzień wyglądał tak, jak chcieliśmy, że pozostaliśmy wierni promowanym przez nas wartościom. Całe wesele było przemyślane w taki sposób, by wszystko, co się dzieje, miało sensowe uzasadnienie. Dlatego też nie miałam niczego niebieskiego, pożyczonego, itd; nie tłukliśmy szkła i nie robiliśmy wielu innych rzeczy, które były tradycją, ale i zabobonem. Nie było też alkoholu - dzięki czemu nasi goście przeżyli z nami ten piękny dzień, zachowując pełną świadomość, nie zmienioną przez używki. I nie jest tak, że krytykuję tych, którzy mają na weselu alkohol. Szanuję to, że para młoda tak właśnie zdecydowała. Ale oczekuję także szacunku dla tych, którzy alkoholu nie chcą. Niestety teraz jest tak, że obecność różnych trunków jest czymś oczywistym, a ich brak podlega szerokiej krytyce. Więc jeśli jesteś przed tym ważnym dniem i rozważasz brak alkoholu, gwarantuję Ci - wesele z tego powodu nie legnie w gruzach ;). I mówię to nie tylko na przykładzie swojego, ale i innych wesel bezalkoholowych, w których brałam udział.