Choć od naszego wyjazdu do USA minęło już pół roku, nadal będę wracała do tych miejsc, w których byliśmy, a których jeszcze nie opisałam. Tym razem postanowiłam napisać o Josuha Tree - pierwszym parku narodowym, który zobaczyliśmy, oraz o historycznym miasteczku Hackberry, znajdującym się przy słynnej Route 66. Ostatnio tak bardzo, bardzo brakuje mi słońca, że z radością wspominam ogromny upał, jaki panował w tym pustynnym miejscu. I jestem pewna tego, że mogłabym żyć w tak wysokich temperaturach przez cały rok, jeśli oznaczałoby to codzienne dawki słońca... ;)
Jak wspominałam wcześniej, Park Josuha Tree położony jest na obszarze dwóch pustyń w stanie Kalifornia. Nazwa wywodzi się do tego, że powszechnie spotykane są tam drzewa Jozuego. Jest tam naprawdę ciepło i słonecznie!
Wjechaliśmy do parku koło godziny 6 rano. Słońce było już na niebie, a temperatura przekraczała 25 stopni. Zatrzymaliśmy się na początku parku koło Visitor Center, jednak było ono zamknięte. Zjedliśmy więc śniadanie przy stole kempingowym i poszliśmy na krótki spacer.
Po spacerze wzięliśmy mapę i zaplanowaliśmy trasę przez park. Pierwszym miejscem, które postanowiliśmy zobaczyć, był ogród pełen kaktusów. Zawsze fascynowały mnie te rośliny - podobno nie da się ich ususzyć, a mnie się jednak udawało. Doszłam do wniosku, że może kiedy zobaczę je w naturalnym środowisku zrozumiem, co robię nie tak. Zrozumiałam - skoro rosną na pustyni, w pełnym słońcu i nie usychają to oznacza jedno - ja swoje za rzadko podlewam. :)
Kiedy już podotykałam (ignorując napisy: nie dotykać, mogą być trujące), kiedy obejrzeliśmy te niezwykłe roślinki, pojechaliśmy do kolejnego miejsca. Tym razem pochodzić po skałach, które są częścią krajobrazu Josuha Tree NP.
Wiecie, co mi się bardzo podoba w parkach w stanach? Że można chodzić wszędzie i po wszystkim. Ograniczeniami są jedynie wyobraźnia i instynkt samozachowawczy ;) Nigdy barierki i napisy: zakaz wstępu.
Po zejściu ze skałek pojechaliśmy kilka mil dalej, by przejść się na spacer krótką trasą widokową.
Następnie zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie rosło dużo drzew Jozuego. Są one wizytówką parku, więc koniecznie chciałam je sfotografować!
Przed wyjazdem z parku zatrzymaliśmy się jeszcze koło szlaku prowadzącym do góry. Choć całego nie przeszliśmy, widoki były przepiękne!
Z Josuha Tree udaliśmy się prosto do Wielkiego Kanionu (pisałam o nim tutaj). Jechaliśmy słynną Route 66 - nie mogliśmy nie zatrzymać się po drodze w Hackberry w stanie Ariozna - miasteczku znanym z wielu kreskówek i filmów!
Co mnie najbardziej zachwyciło w tych miejscach? Słońce i ciepło ;). Dzisiaj po prostu to wysuwa się na pierwszy plan, kiedy wracam sobie wspomnieniami do tych dwóch miejsc w Kalifornii i Arizonie.