czwartek, 30 listopada 2017

Wielki Kanion - zachwycające dzieło Projektanta Świata! :)

Chorowanie sprzyja pisaniu bloga, książki (zwłaszcza książki, którą planuje niedługo skończyć). Wiąże się to pewnie z tym, że mogę sobie być sową, nie muszę kłaść się spać wcześniej tylko dlatego, że rano muszę wstać do pracy. Rano nie muszę wstawać, więc wstaję wyspana, gotowa do pisarskich wyzwań. ;)

Od jakiegoś czasu planuję wrócić do pisania o innych sprawach, niż podróż. Klika tematów mam mniej więcej ogarniętych, klika muszę jeszcze dobrze przemyśleć, żeby przekazać to tak, jak chcę przekazać. Ale tak, inne wpisy niż podróż będą. Przecież najdzie taki dzień, że napiszę już wszystko o USA co będzie do napisania w kontekście bloga. Wtedy chcę nadal jednak go prowadzić. ;) 


Dzisiaj chcę pokazać Wam Wielki Kanion - jeden z siedmiu cudów natury. Był to drugi park narodowy, który zwiedziliśmy. Wybraliśmy bardziej znaną, południową krawędź. Kolejnym razem na pewno pojedziemy zobaczyć północną, podobno jest tam zupełnie inaczej! Dotarliśmy tam wieczorem, szalała przerażająca burza (tutaj pisałam trochę o kempingach koło tego miejsca). Noc spędziliśmy w samochodzie, a już przed 6 rano wyjechaliśmy, żeby być na miejscu koło 6. Rano było naprawdę zimno. Zaparkowaliśmy samochód i poszliśmy do najbliżej położonego od nas punktu widokowego. Kiedy przed nami wyłoniła się troszkę szara, ale zapierająca dech w piersiach ogromna dziura w ziemi, z zachwytu brakło mi słów. Poprzyglądaliśmy się w milczeniu i poszliśmy dalej. Okazało się, że zdecydowanie lepiej jest iść ścieżką, która prowadziła samą krawędzią kanionu, niż asfaltową drogą dla pieszych, która miała za zadanie poprowadzić od punktu widokowego do punktu widokowego. Droga, którą my wybraliśmy, nie była ograniczona żadnymi barierkami. Mogliśmy stanąć na samej krawędzi i rozkoszować się widokiem tak wspaniałego miejsca, które wyglądało na nietknięte przez człowieka. 
































Spacerem dotarliśmy do miejsca, gdzie można zejść do samej rzeki Kolorado, płynącej na dole.  Zejście tam nie jest trudne i zajmuje kilka godzin, jednak wejście jest bardzo wymagające. Według zaleceń parku, zejście i wejście powinny zostać rozłożone na dwa dni. Mając pozwolenie można nocować na dole. Jednak często spotykam się z relacjami osób, które zeszły i weszły jednego dnia. My nie podjęliśmy się tego. Zeszliśmy niżej, jednak nie do samego końca.





















Po wejściu na górę wróciliśmy autobusem na parking, żeby się przebrać - zrobiło się naprawdę gorąco! W Wielkim Kanionie bardzo mocno rozbudowana jest sieć bezpłatnych autobusów, którymi można dojechać do każdego punktu widokowego. Jeżdżą one często, co 10 - 15 minut. Pojechaliśmy autobusem do najbardziej odległego miejsca, a potem szliśmy krawędzią kanionu lub podjeżdżaliśmy autobusem do kolejnych punktów (zależy, jak były odległe). Widoki były naprawdę piękne! Oświetlony słońcem Kanion wyglądał zupełnie inaczej niż ten schowany w cieniu.



























W jednym z miejsc znaleźliśmy tabliczkę ze słowami psalmu:

"Śpiewajcie Bogu, grajcie Jego imieniu; 
wyrównajcie drogę Temu, co cwałuje na obłokach! 
Jahwe Mu na imię; 
radujcie się przed Jego obliczem!"
Psalm 68, 5

Słowa te doskonale wyraziły to, co czułam podczas całej wizyty w tak przepięknym miejscu. Mój ludzki umysł nie jest w stanie pojąć geniuszu Boga, który nie tylko stworzył tak zachwycające miejsce, ale zrobił to w taki sposób, że  nasz ludzki, dociekliwy umysł potrafił to zbadać, opisać każdy krok powstawania tego cudu. Ileż On musiał się napracować, programując każdy etap powstawania tego miejsca! Wizytę w Wielkim Kanionie zdecydowanie będę pamiętała długo. Nie tylko ze względu na piękno krajobrazu. Zapamiętam na zawsze to uczucie zachwytu, które naprawdę nauczyło mnie lepiej chwalić Projektanta Świata.